Kronika

Letni obóz obserwacyjny Perseidy 2006



   
    31 lipca grupa napaleńców astronomicznych zebrała się z Młodzieżowym Obserwatorium Astronomicznym, aby zintegrować się oraz spakować sprzęt optyczny potrzebny przy obserwacjach. Bladym świtem następnego dnia wyruszyliśmy w długą i pełną niebezpieczeństw podróż  do małej miejscowości o nazwie Lewałd Wielki. Mimo, że droga zajęła nam prawie 10 godzin to nie narzekaliśmy gdyż warunku by6ły dobre, postoje wystarczająco częste, a towarzystwo skore do rozrywki. Po drodze naszym oczom ukazało się kilka wywróconych torów, więc zrobiliśmy zdjęcia pamiątkowe. Na jednej ze stacji benzynowych zatankowaliśmy do pełna lodami firmy, której nazwy niestety nie mogę wymienić  ze względu na przepisy panujące w IV Rzeczypospolitej. Gdy dotarliśmy na miejsce oddalone 9 km od przesławnej miejscowości Grunwald, urzekło nas piękno dzikiej, DZIEWICZEJ, nie skażonej cywilizacją przyrody.  Lokacja ta jest doskonała do naszych celów albowiem zanieczyszczenie światłem jest zredukowane do minimum, dzięki czemu  niebo skrzy się bogactwem gwiazd.
    Niestety pogoda w tym roku zawiodła nasze oczekiwania, gdyż przez większość nocy obserwacje astronomiczne uniemożliwiały gęste chmury, zasłaniające nieboskłon. Księżyc w pełni rozświetlał niemalże całe niebo, przez co mogliśmy obserwować tylko naszego jedynego naturalnego satelitę. W dzień usiłowaliśmy zaobserwować nieliczne plamy na Słońcu.. Niestety tarcza naszej dziennej gwiazdy przez wiele dni była gładka. Dopiero pod koniec pobytu na Mazurach Dawidowi i Karolowi udało się sfotografować cztery plamy.
    Oprócz wiedzy praktycznej Pan Grzegorz dbał także o nasze wykształcenie teoretyczne w dziedzinach astronomii i fizyki. Z dużą chęcią braliśmy udział w JEGO ciekawych wykładach. Mieliśmy również zajęcia z fotografii, na których zdobywaliśmy umiejętności bardzo pomocne obserwatorom.
    Lecz nie oszukujmy się, astro-młodzież jest bardziej skora do rozrywki. Zatem codziennie spędzaliśmy godziny nad jeziorem Dąbrowa Mała, pluskając się i żeglując po burzliwych wodach tegoż akwenu. W odmętach niniejszego zbiornika odbył się jakże okrutny krwawy i brutalny chrzest kotów(miau). Na szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych, ale zawdzięczamy to jedynie łaskawej Opatrzności. Nie można przymknąć oczu na fakt, że czarne jak czarna pasta do butów diabły nie znały litości(mama ich chyba nie kochała). Okładały nas biczami unurzanymi we krwi (czyt. keczupie). Następnie podano nam wykwintną strawę, składającą się z baaaardzo pikantnej(ognistej) kanapki o posmaku ryby. Kazano nam ją popić solanką o niebezpiecznie dużym stężeniu oraz wodą z kwasem....cytrynowym. Jakby tego było mało otrzymaliśmy także rozcieńczony kisiel pieprzem, którego smak trudno było porównać z czymkolwiek. Po pożal się Boże posiłku zostaliśmy poddani morderczej próbie fizycznej, polegającej na przeskoczeniu przez wiosło owinięte w płótno foka i zamierzonym, złośliwym przewróceniu delikwenta w celu jego upokorzenia. Na koniec władca wód  wszelakich zwany Posejdonem rozbił nam jajko na głowie i nadał astro-imiona.  
    To nie były jedyne silne wrażenia podczas pobytu na Mazurach. Pewnego pięknego dnia udaliśmy się na surwiwal. Po wyczerpującym marszu z narażeniem zdrowia a nawet życia przeprawialiśmy po linie się nad doliną. Ciekawy jest fakt, że niegdyś znajdował się tam most, jednak został skradziony i sprzedany ze sporym jak mniemam zyskiem na złom, ponieważ 6 ton stali to łakomy kąsek dla każdego złomiarza.
    We wtorek po południu przyjechał uwielbiany przez wszystkie Bartłomiej D. pseudonim Duduś.  Każdemu uczestnikowi udzielił się nastrój powszechnej radości. Pomogliśmy mu nawet robić namiot. Następnego poranka w doskonałych nastrojach wyruszyliśmy na wyprawę do Torunia-miasta pierników i Kopernika. Zwiedziliśmy Obserwatorium w Piwnicach pod Toruniem. Widzieliśmy teleskop Drapera oraz wysłuchaliśmy porywającego wykładu na temat astronomii prof. Andrzeja Strobela. Gdy udaliśmy się w teren, aby obejrzeć największy w Polsce radioteleskop, spotkała nas przemiła niespodzianka. Otóż naszym oczom ukazała się jak rumiana i pełna życia twarz sławetnego profesora Aleksandra Wolszczana. Reakcja niektórych była nader gwałtowna, tętniąca emocją. Na szczęście obyło się bez omdleń i sole trzeźwiące okazały się zbędne. Zdołaliśmy wyłudzić kilka autografów, jednak astronom miał bardzo napięty grafik i nie mógł sobie pozwolić na małą pogawędkę z inteligentną młodzieżą. Kolejnym punktem naszej wycieczki był pouczający ale jakże relaksujący seans w Planetarium na temat historii Wszechświata. Następnie przez jakiś czas zwiedzaliśmy miasto i robiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia.
    Najważniejszym wydarzeniem była noc maximum perseidów z 12/13 sierpnia. Pogoda nas nie zawiodła. Niebo było bezchmurne, dzięki czemu mieliśmy doskonałe warunki do prowadzenia obserwacji. Podzieliliśmy się na grupy i każdy miał swoje jakże odpowiedzialne zadanie. Zrobiliśmy wiele udanych zdjęć, które dziś są powodem do dumy.
    Reasumując, tegoroczny obóz był wyjątkowo udany i na zawsze pozostanie w naszej pamięci.

Małgorzata Marcinkowska
Wojciech Jakubas
Katarzyna Sawczyk

 


























www: D. Pasternak
foto: uczestnicy obozu



Znajdujesz się na stronach Młodzieżowego Obserwatorium Astronomicznego w Niepołomicach